Robaki w ścianie, Hanna Szczukowska-Białys

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 04 kwietnia 2024

Robak w ścianie

Autor: Hanna Szczukowska-Białys
Wydawnictwo: SQN
Premiera: 13 marca 2024
Liczba stron: 544
PATRONAT PORTALU KRYMINALNEGO

Poruszyć deseczkę

Każda rodzina ma swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach – wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę.

Deseczkę – bo Hanna Szczukowska-Białys zabiera nas w lata dziewięćdziesiąte, gdy na ścianach domów i mieszkań króluje boazeria (i obrazy z Janem Pawłem II), prezydentem jest Aleksander Kwaśniewski, a disco polo zdobywa coraz większą popularność. W lesie na obrzeżach Bydgoszczy zostają odnalezione zwłoki zamordowanego mężczyzny. Ktoś wyrył mu na klatce piersiowej napis „homo”, a do jego pleców przypiął kartkę z jego nazwiskiem. Dlaczego sprawca postanowił ułatwić policjantom pracę, podpisując ofiarę? Czy zbrodnia ma homofobiczne tło, jak sugerowałby napis? I czy młoda pacjentka szpitala psychiatrycznego, która znalazła ciało, ma jakikolwiek związek z tą sprawą? To niejedyne pytania, na które musi odpowiedzieć prowadzący śledztwo komisarz Marek Bondys. I bardzo długo błądzi.

Śledztwo płynęło swoim tempem, na pewno nie tak szybkim, jak by chcieli tego śledczy. Nie był to wartki nurt rzeczny – raczej mozolne przedzieranie się przez cuchnące bagna.

Zacznijmy od tego, że „Robaki w ścianie” to pisarski debiut – i to widać, bo jest w tej powieści trochę niedociągnięć. Kilka wątków pobocznych sprawia wrażenie dorzuconych na siłę lub wprost przeciwnie: niedostatecznie rozwiniętych. Czasem pojawiają się elementy, które niepotrzebnie rozpychają fabułę (truizmy w stylu: rodzice zmarłych dzieci czują „niewyobrażalny wewnętrzny ból”), niekiedy autorka pisze wprost o tym, co lepiej byłoby pokazać zachowaniami bohaterów (choćby zmęczenie Bondysa pracą: „Po latach pracy jego werwa została zmiażdżona przez brutalność realiów ich profesji, a oczekiwana satysfakcja z pracy zmieniła się w wieczne poczucie niedosytu. Komisarz zrozumiał, że nawet w przypadku ujęcia sprawcy i dojścia sprawiedliwości w postaci ukarania zabójcy, ani nie zwróci to życia ofiarom, ani nie zmniejszy bólu ich bliskim”), zdarza się też, że zbyt wyraźnie wskazuje tropy, powtarzając informacje, co odbiera czytelnikowi satysfakcję z samodzielnego odkrycia prawdy. Poza tym trudno przeoczyć stylistyczne potknięcia, wybrzmiewające szczególnie mocno, gdy autorka wpada w patetyczne nuty (nie ukrywam, że „rottweilery samotności” wywołały moją wesołość – ale może to kwestia pokoleniowego skojarzenia z sępem miłości?). Na szczęście – jakby dla równowagi – pojawiają się również w tej powieści poruszające, chwytające za serce swoją prostotą sceny (pies na cmentarzu), a także bardzo ciepłe fragmenty, które wywołują niemal natychmiastową sympatię do bohaterów (interakcje Bondysa z adoptowanym zwierzakiem czy Beaty z przyjaciółką).

Trzeba jednak podkreślić, że mimo drobnych potknięć to, co najważniejsze w powieści kryminalnej, udało się Hannie Szczukowskiej-Białys utrzymać na wysokim poziomie. A więc po pierwsze: fabuła, która układa się w ciekawą historię. Może i zbrodnie są tu zbyt „na pokaz”, ale już sama motywacja sprawcy i prowadzone przez policjantów śledztwo, które odkrywa tajemnice wielu rodzin i wewnętrzną brzydotę ludzi (bo jak inaczej nazwać wszechobecne uprzedzenia i wiarę na pokaz, która cechuje tak wielu bohaterów powieści?), wypadają przekonująco. Po drugie: główny bohater, którego da się lubić. Chociaż sporo w Marku Bondysie z klasycznych detektywów z powieści noir – pali jak smok, je byle co i ma fatalistyczne podejście do brudnego świata – to ma też sporo cech, które go w jakiś sposób wyróżniają. Jego związek z psem Kodeksem, sympatia do liczb i oryginalny sposób przeklinania sprawiają, że komisarz jest bardzo wyrazistą postacią, kimś, kogo zapamiętamy i do kogo chętnie wrócimy.  

Po trzecie wreszcie: tło powieści. Hanna Szczukowska-Białys wypełnia swoją powieścią pewną lukę, bo autorzy kryminałów rzadko sięgają do lat dziewięćdziesiątych, a jeśli już to robią, to w formie nawiązań – czasami właśnie w tych czasach skrywa się tajemnica z przeszłości postaci. Tymczasem w „Robakach…” lata dziewięćdziesiąte są tu i teraz. Autorka maluje tę dekadę delikatnymi pociągnięciami pędzla: unoszący się wszędzie papierosowy dym, kioski, w których kupuje się prasę, papierosy i kupony totolotka, brudne blokowiska: „Smród moczu, nikotyny i kotów, ciasna, trzeszcząca winda i pomalowane kolorowymi sprejami ściany”… Jest tu też trochę opowieści o mentalności ludzi żyjących w tamtych czasach (aż szkoda, że tak mało) i sporo bydgoskich realiów. Przede wszystkim Zachem, czyli tamtejsze zakłady chemiczne, gdzie pracuje kilka pojawiających się na kartach powieści postaci – i gdzie pracował ojciec Bondysa, co ten regularnie wspomina. Świetnie rysują tło tej historii fragmenty w tym stylu:

Dochodziła czternasta, koniec pierwszej zmiany, początek drugiej. Zmęczona połowa pracowników zmierzała więc do wyjścia, a druga, zrezygnowana, szła do pracy. Jak mrówki – z i do mrowiska. Maleńkie trybiki w wielkiej, chemicznej machinie. Pracujący w jednakowych ubraniach roboczych, wykonujący tę samą pracę, gdzie indywidualność nie ma znaczenia, a najbardziej liczy się efekt pracy całego wielkiego organizmu fabryki, a nie jednostki.

„Robaki w ścianie” to zatem przekonująca historia kryminalna, mocno osadzona w konkretnej rzeczywistości, z rzeczami właściwymi dla miejsca i czasów. Dla bydgoszczan pozycja obowiązkowa, ale ja też – chociaż nigdy w Bydgoszczy nie byłam – chętnie sięgnę po kolejne odsłony cyklu o komisarzu Bondysie. Zdążyłam go polubić i jestem ciekawa, jak potoczą się jego losy.

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Robak w ścianie" Hanna Szczukowska-Białys

PRZECZYTAJ TAKŻE

NOWOŚĆ

Robaki w ścianie, Hanna Szczukowska-Białys

Każda rodzina ma swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach – wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę…

13 marca 2024